2015-05-07

Sklep

Dwa dni z rzędu odwiedzałam z dziećmi sklep z zabawkami. Nasz ulubiony, lokalny. Danusia wyszła z naklejkami za złoty dwadzieścia. Hela z zegarkiem za swoje kieszonkowe. Zbiera i zawsze ma dużo kasy, ahhaha.... teraz co chwila informuje mnie o upływie czasu. Gucio zwykle jest spłukany do przodu i wiedział, że będzie mógł tylko dwa ludziki z losowanki, bo miał 20 złoty. Hela uprzedziła go, że NIC mu nie pożyczy, nawet grosza! Ale. No właśnie. Ludziki były wyczekane i wymarzone. A tu nagle snajperska strzelba - idealna. 25 zł... Co robić?
Gucio patrzy na ludziki ..na strzelbę..na ludziki...na strzelbę. Pyta Heli: a pożyczysz mi 5 zł? Nie! Hela wściekła. Patrzę. Milczę. Gucio nie wie co robić. Hela patrzy na mnie. Uśmiecham się .Hela mięknie. No dobra...pożyczy... Pytam czy jest gotów zrezygnować z ludzików...Tak. Widać jego ból i zawód i walkę wewnętrzną, ale tak. Rezygnuje.
Pytam Heli, czy może mogłaby pożyczyć całe 25, a Gucio będzie mógł to i to, a za trzy kieszonkowe już jej odda... Gucio patrzy...Hela patrzy...Cisza. Milczę. Zostawiam to otwarte tak bardzo jak mogę.
W końcu Hela kiwa głową...Gucio zmienia się na twarzy i dziękuje jej z całego serca...Hela jest wzruszona, Gucio też...namacalnie... widać wręcz tę energię... można ją kroić. Dociera do mnie uśmiech sprzedawczyni. Szklą mi się oczy. Idziemy do kasy.
Kurtyna.
Tak, wiem, jutro znów się potłuką:)

Brak komentarzy: