2010-08-29

Divoká Šárka


Nie trzeba wyjeżdżać z Pragi, żeby pobyć w dzikich górach...
Divoká Šárka to jedno z tych miejsc, do których zawsze wracamy.
Więcej zdjęć tu.






Kąpielisko z tradycjami.





Konsumpcja w stylu czeskim;)

Gucio nie chciał stamtąd odchodzić, płakał i marudził. I dobrze go rozumiem.

2010-08-28

Czytanie pod Sejmem


Dziś pod sejmem czytaliśmy komiksy, protestując w ten sposób przeciwko wprowadzeniu podatku VAT na książki. Gucio zaangażował się w akcję całym sobą, co znalazło odbicie w mediach: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8307106,Czytali_komiksy_przed_Sejmem__bo_nie_chca_VAT_u.html

2010-08-27

Dziko. Praski mostek.







Toulcuv Dvur to nie tylko zabudowania, ale i ogromny teren zielony - pastwiska dla owiec, krowy, kóz, koni... pole, sad i - najważniejsze! - mokradła!
Kiedy znaleźliśmy się w Pradze, Gucio przez dwa dni adoptował się do zmiany. Boleśnie i jęcząco. Kiedy wróciliśmy do Polski, powiedział: Jakoś dziwnie się czuję, mamo. Trochę mi smutno. Trochę jestem zły...
Powiedziałam mu, że to normalne, kiedy się wraca z wakacji. Że mi też jest smutno, nawet chce mi się płakać, jak pomyślę o Pradze...
- No tak, bo ona jest taka piękna...Ta Praga... I ten mostek...
I nie chodziło mu o Most Karola, o nie! Wart łez mostek był właśnie na mokradłach. Był drewnianą kładką, lekko zatopioną, którą można było przeprawiać się z jednaj strony bagien na drugą. I to właśnie było TO. Przygoda! Zabawa w Indianę Jonesa... Tajemnice z tatą! Ech. Mostek.




Toulcuv Dvur

Praską opowieść zaczynamy od miejsca, w którym mieszkaliśmy.
Toulcuv Dvur to ekologiczny ośrodek, finansowany przez samorząd Pragi, umieszczony w gospodarstwie, którego historia sięga czasów średniowiecza. Pięknie odnowiony dwór i zabudowania gospodarcze pomieściły sale wykładowe, wystawiennicze, bibliotekę, sklepik z pięknym, nie-cepeliowym rękodziełem, przedszkole oraz jadalnię i hostel. Z dwóch ostatnich chętnie korzystaliśmy. Prażanie i turyści - w kontakcie z naturą (zwierzęta, sady, łąki, lasy i mokradła) - mogą się tam edukować ekologicznie. Mogą, ale nie muszą, bo atmosfera jest przyjazna, spokojna, bez robienia wielkiego halo. Można sobie po prostu pospacerować albo przyjść na piwo Žatec.

Polubiliśmy to miejsce i chętnie skorzystamy następnym razem. Świetna sprawa zamieszkać na wsi, będąc w mieście. Polecamy wszystkim, którym nie zależy na kilkugwiazdkowym hotelu i którym nie straszna dłuuuuga podróż do centrum z przesiadką z autobusu do metra. Długa jak na warunki praskie tzn. 10 minut autobusem i 15 minut metrem. Ekstra miejsce dla dzieci.

Dlaczego u nas nie ma takich miejsc???
(to pytanie będzie się przewijać w naszej praskiej relacji)
A może są, tylko my ich nie znamy?

2010-08-25

Gadki.

Nie chcę ich stracić. A i tak wiele w ciągu dnia mi umyka...bo nie mam czegoś do pisania pod ręką, bo zapominam po chwili ( odkąd mam dwoje dzieci, zapominam coraz częściej)...
Gucio gada bez przerwy.
Dziś poszliśmy do Edukado i .... przyznaję, całkiem świadomie usiadłam w kącie i zasłoniłam się gazetą. I przez półtorej godziny słyszałam jak Gucio nawija. Znalazł sobie słuchacza w postaci mamy innego dziecka (której serdecznie dziękuję za potakiwanie) i dzięki temu potem do końca dnia znów miałam cierpliwość, żeby mu odpowiadać.
Bo Gucio nie uznaje wypowiedzi bez potwierdzenia. Co najmniej jednego, a najlepiej trzech.
Tak?
Jasne.
Tak?
Uhm!
Tak?
Tak.
Taaaak?
T A K.
Ufff...

Do tego poprawia moją polszczyznę i precyzję dobieranych słów.

I coraz lepiej wie, że słowa to też forma nacisku.... Dziś krzyczał do Leny: "Mysia jest głupia!" a ona za każdym razem płakała. Bo ona kocha Mysię absolutnie. Mysia jest teraz od rana do wieczora jej marzeniem. I Gucio ewidentnie eksperymentował z Lenki uczuciami.

Dyscyplinowanie go to też nie łatwa sprawa.
Dopytuje się: Jesteś teraz bardzo zdenerwowana, czy tylko trochę?

Kiedy nie pozwoliłam mu dziś zajrzeć do mojej fotograficznej szafeczki powiedział:
- Mamo, chodź, bym chciał o tym porozmawiać.

No i rozśmiesza mnie tak, że czasem mięknę i zamiast bycia konsekwentną mamą, jestem mamą parskającą. Śmiechem.

Gadek Lenki nie da się jeszcze zapisać. Ciągle są bardziej poza werbalne.
Ale pojawiło się słowo na "Gucia" - brzmi jakoś tak... Zizi.

2010-08-23

Dużo siódemek

Powoli kończy się siedmiodniowe świętowanie siódmej rocznicy pierwszej randki. Jakby mało było tych siódemek to w samolocie mieliśmy miejsca nr 7 i zupełnie przypadkiem pokój 7 w hotelu.

Jutro wracamy do Warszawy i nadrobimy zaległości blogowe. Będzie dużo o tutejszych wspaniałych placach zabaw, które były stałym punktem programu, kilkuset świnkach morskich i dwóch zwykłych świniach oraz o tym, gdzie w Pradze można poczuć się jak w Pieninach i zrobić sobie takie foto jak wyżej.

2010-08-14

2010-08-12

Power R. u nas w ogrodzie


Powrót z boiska. Power Rangers w akcji;)
Nie wiem czy jest na ziemi jeszcze ktoś inny, kto by mnie namówił na głośną zabawę z nawoływaniem do siebie "hej, czerwony (lub inny) Power Rangersie!" Gucio potrafi.

Helena na tropie porzeczek.

Jak upolować gruszkę???

2010-08-11

Flamenco

W poniedziałek - żałuję, że nie miałam aparatu - wybrałam się na spektakl flamenco. Gucio i Hela oglądali jak zaczarowani! Skupieni, zaciekawieni, bili brawo we własnych, całkiem innych momentach niż wszyscy. Gucio pytał o wiele rzeczy i strasznie spodobała mu się tancerka.
Dobrze jest zabierać ich ze sobą.
Spotkaliśmy też Kasię z pięknym okrągłym brzuszkiem. Już niedługo będzie z nami trzeci Francik:)
PS. Spektakle są za darmo i jeszcze będą do końca sierpnia:)

2010-08-08

Wesołe miasteczko na chwilę przed burzą


Pierwszy raz byliśmy w wesołym miasteczku - wrażenia wielki, emocje - szczególnie przy wychodzeniu... - silne. Ale przetrwaliśmy.



Gucio brał ostro zakręty...


Dałam się namówić na diabelski młyn i - warto było:)

2010-08-06

Wizyta


Prawie rówieśnice - Julie (tu z mamą Anią) i Lenka.
Julie jest bardzo podobna do Leny - podobnie się śmieje, podobnie zachowuje i tak samo dużo je:)


Gucio w te wakacje rośnie jak szalony....



Dominik korzysta z placu zabaw całkiem inaczej....;)

Kamila. Najstarsza z rodzeństwa.



Dzieci razem pięcioro i zdjęć tylko tyle, bo 5 to już niezłe zamieszanie.. A działo się o wiele więcej. Były hulanki w hula-kula i ciągłe jedzenie... Razem jeszcze się nakręcają i trzeba ich siłą od jedzenia odrywać.
PS. Z Guciem i Helenką byliśmy też w dwóch bardzo przyjaznych dzieciom galeriach.
W Aptece Sztuki, gdzie jest wystawa Sztuka Matek i gdzie dowiedziałam się, że MOŻNA dotykać eksponatów! I nikt nie karcił dzieci, które szalały i bawiły się w najlepsze.
Podobnie było w galerii Le Guern, gdzie piękna wystawa Tadeusza Rolke. Lena z Guciem oszaleli na widok pięknej przestrzeni, srebrnej podłogi i nie wiem czego jeszcze, ale biegali i krzyczeli jak dzicy. A pani się uśmiechała i zapraszała nas znowu... Świat jest piękny.