Już wiem, że niczego się nie dowiem, jak nie przetrawię, nie poczuję, nie doświadczę. Już wiem, ze po jednych warsztatach cudów nie będzie. Ale nadal je uwielbiam. Ten czas spędzony z innymi, słuchanie, mówienie, czasem śmiech , czasem łzy, ahghahah. I lubię ten czas z Marcinem. Teraz chodzimy na "jak się dobrze kłócić" do 100pociech.... Dobre miejsce:) I jak zwykle tak się dzieje, że w domu wszystko się zmienia, zmienia się atmosfera... My z Marcinem bierzemy się za swoje sprawy, a dzieci za swoje. Gucio staje się bardziej dzieckiem, chłopcem, chce biegać, bawić się kijkiem...Hela psoci, łobuzuje, nabiera siły.
Po takich warsztatach, mogę iść sama z trójką na wiele godzin do lasu i jest...dobrze. Bez jęków, marudzenia, kłótni. Z wiatrem we włosach i błotem...wszędzie:)
4 komentarze:
Chciałabym być Waszym dzieckiem :-)
hahahah a lubisz rano wstawac?;)
Asia...geba mi sie smieje, to chyba najsympatyczniejszy komplement dla matki hahaha:))))
Rety? Z kiedy to zdjęcie? Moje dzieci ciągle zakutane no ale im zimno, bo pochorobowe są.
Sto Pociech po to jest! Tylko nam grupa wsparcia dla wspierających nie wypaliła, a potrzebna - bo obojętnie po której stronie warsztatu jedziemy na tym samym wózku:)
Prześlij komentarz