2014-10-22

Nauka.

Uczę się. W bólach i męce. Czasem lekko i w lot. Uczę się bycia mamą. A najwięcej uczę się od innych mam. I nawet nie z tego co mówią, hahahaha, a z tego co robią. Czyli dokładnie tak jak dzieci uczą się od nas. I jeśli widzę mamę, która ma bezgraniczne zrozumienie i cierpliwość, to staram się (!) nie porównywać, tylko zrozumieć, podpatrzeć, brać. A jeśli widzę tę, która się potyka, to serce mi skacze: czad! Jej dziecko nie ma matki robota, a ja mogę liczyć na zrozumienie, kiedy to ja się potknę.

Uczę się już długo. Zastanawiam się, czemu to czasem idzie tak opornie...wkładam w to tyle pracy, tyle wysiłku, uwagi, uważności, i dzieci dają mi tyle wskazówek... A ciągle wychodzi ze mnie zbyt wiele słów, zbyt wiele krytyki, pospieszania, słownego poszturchiwania. W sumie uczę się częściej milczeć. A jak otwierać buzię to z empatią. Tak to można podsumować.

Ale czemu, kiedy biorę do rąk przeczytaną już książkę Jaspera Juula, to mogę ją czytać jak nową?

A już całkowicie tajemnicze, hahaha: czemu łatwiej mi to wszystko idzie, kiedy mam posprzątane w domu???? (Dzięki Tamara za wyjaśnienie tej kwestii - dotarło do mnie!)


Całe szczęście, że zapisałam się na malarstwo i przez dwie godziny w tygodniu, mogę się tym w ogóle nie zajmować. Moja kuchenna żyrafa:)

3 komentarze:

Małgorzatka pisze...

"czemu łatwiej mi to wszystko idzie, kiedy mam posprzątane w domu"

teraz ja proszę o oświecenie:D

Marchewka pisze...

Oj Kasiu, jakże bliskie jest mi to co piszesz! Podsumowanie trafia w punkt! Ja całkiem niedawno to odkryłam.
No i też jestem baaardzo ciekawa jak to jest z tym sprzątaniem. Bo mam tak samo :)

Katarzyna Gałązka pisze...

ład to ład:)!