2009-01-11

Niedziela




Ciężko odnaleźć się w nowym układzie tygodnia. Po całym tygodniu, kiedy Marcin wracał do domu wieczorem, nagle nastał weekend i tak chciałam ten czas w pełni wykorzystać, że aż ... nie mogłam. Zrelaksowałam się dopiero w niedzielne popołudnie i zdałam sobie sprawę, że tego "nowego rytmu" też trzeba się nauczyć. A więc: kolejna zmiana i kolejna lekcja.
A jutro znów poniedziałek.
Gucio zostaje w domu, bo jego krtań znów niestety dała o sobie znać. Na szczęście delikatnie. Pije syrop, a Indiana Jones pije razem z nim:)
A co Gucio dziś wygadywał?
Kiedy po raz enty tłumaczyłam mu, że ma dietę i nie może jeść mięsa powiedział:
-"A tata mi dał marchewkę! A to było mięso. Taaaak. To było mięso. Z dżemem! Wiesz? I tam była cze-ko-la-da. Prawdziwa. I ja mogłem. To było jutro. Jutro jak byłem duży. A Lenka mała. Mniejsza ode mnie. To było ju-tro. Wiesz?"
A przed zaśnięciem, kiedy rozmawialiśmy o rycerzach, pytał o śmierć. Powiedziałam, że właśnie to było takie smutne, że ginęli... że umierali. A Gucio na to: - "Nie...mamo, tylko tak kawałek"
Powiedziałam, że nie można umrzeć tylko kawałek.
- "A ja widziałem takiego, co umarł tylko kawałek. I on chodził, wiesz? Tak, tak"....

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

bardzo lubię tu zaglądać. ten blog ma kolory Waszej podłogi w kuchni ;)

Katarzyna Gałązka pisze...

! swietny komplement:)

Katarzyna Gałązka pisze...

dzieki:)))