2008-11-17

No i wypogodziło się...

...a raczej nasz rodzinna łódź złapała równowagę i żegluje już spokojniej:) Gucio mniej kaszle a więcej się uśmiecha. A nawet się przytula.
Wiele rzeczy jest dla nas nowych i zaskakujących, ale chyba najbardziej zdziwiło mnie, że Gucio może się sam z siebie ode mnie odsuwać, być najeżony i nieufny. Jakby naruszone zostało najbardziej do tej pory podstawowe prawo, zasada rządząca naszym światem. Wcześniej bliskość była oczywista, a nagle trzeba ją od nowa definiować. I zdałam sobie sprawę, że w poprzedniej formie już nie wróci. Że właśnie zrobiliśmy jakiś nieodwracalny krok. Gucio jest starszy. Rośnie. Dorasta. Odpępawia się. I to doświadczenie, narodziny siostrzyczki, przebudowuje wszystkie nasze relacje. Nie na gorsze. Na inne. I co innego czytać o tym, myśleć, a co innego przeżywać.
Słyszeć jak corez częściej woła tatę, czy babcię, a nie mnie. Patrzeć jak nagle bawi się długo sam. Jak co chwila mówi: ja sam sobie zrobie..kupię...pójdę...itp. Jak mówi do siebie: - "Nie lubie mamy. Nie lubię taty. Ha. Lubię mamę. Lubię tatę. I lubię T-rexa!"

A Hela po staremu: śpi. A z okazji ukończonego dziś tygodnia miała wielką sesję zdjęciową. Efekty niedługo.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

o jejku ale zmiany...chyba dobrze ze Gucio dorasta ale nawet mnie, gdy to czytam troche zal...bo od razu sobie wyobrazam moja corcie i jakby ona to robila i mowila heh,i po raz kolejny sie wzuruszylam czytajac Waszego bloga, pozdrawiam serdecznie/ewelina

Anonimowy pisze...

A ja zazdroszczę nawet tych smutniejszych chwil. Ale Wam pięknie... tak we czworo...
:)))

Anonimowy pisze...

to Helcia ma już tydzień??? niebywałe! buziaki, uściski i gilgotania! a na zdjecia czekam, czekam, czekam :-)
mama Kuby