
Tak, oczywiście, że dobrze. Przecież nie zostawię jej na świetlicy, gdzie trzeba mieć nadzieję, że pani nie będzie dziś krzyczała... I nie zostawię jej na świetlicy gdzie jest tak ciasno, że dzieci są jedno koło drugiego, bez powietrza... bez jakiejś niezbędnej dla higieny psychicznej przestrzeni, nie mówiąc już o miejscu do zabawy. I nie, nie dziwię się paniom, że nie wyrabiają. Nie mam zgody, żeby się na moje dziecko darły, ale też widzę, że ci ludzie pracują w ciężkich warunkach... Bo mamy szkołę w trzech budynkach i na dwie zmiany... bo jest tyle dzieci... bo ta reforma dzieje się naszym kosztem. Kosztem dzieci, rodziców i nauczycieli. I nie wierzę, że nie będzie za to kiedyś rachunku.
Teraz biegam między budynkami, próbując zdążyć, bo cóż, że kiedy w jednym Hela zaczyna zajęcia, Gutek w innym kończy. I tego się fizycznie nie da pogodzić, no ale trzeba. A Danka sobie ze mną biega. Wrrrrr. Jestem mocno wkurzona i mocno wykończona.
1 komentarz:
Szkola na dwie zmiany? To jakis chory wymysl chyba jeszcze z PRL-u.
lolka
Prześlij komentarz