Wieczór. Wielka awantura z Guciem ... ja chcę, żeby ubrał pidżamę i umył zęby...on nie...jest 22.05, 22.10, 22.15... ja dalej chcę, on dalej nie chce...krzyki... idziemy spać w niepotrzebnych nerwach.
Następnego dnia idziemy na długi, długi spacer, zmienia się atmosfera, odpoczywamy i w dobrej komitywie kładziemy się spać.
ja: fajnie tak zasypiać bez awantury...
G: uhm... a czemu się tak zdenerwowałaś?
ja:Bo byłam zmęczona.
G:To nie przeze mnie???
ja:Nie.
G:No bo ty zawsze krzyczysz, a potem mówisz, ze to ja...
ja:No tak. Tak mi się wydaje, jak jestem zdenerwowana. Dopiero potem widzę, że to ja.
G:No!
Westchnienie ulgi. (po obu stronach)
...
I żyli długo i szczęśliwie, hahahaha....;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz