Chciałabym mieć taras. Taki wychodzący do ogrodu. Prosto z domu.
Uwielbiam takie dni, jak dziś, kiedy siedzimy cały dzień w ogrodzie albo w drodze do ogrodu, na słońcu, kiedy można w słońcu jeść obiad, dzieci boso albo na golasa po trawie, wiaterek smaga, ... no i właśnie do tego mi taras. Na szczęście możemy po sąsiedzku i gościnnie. Ale i tak. Chcę taras.
A dziś było cudownie.
Danka zaliczyła pierwsze swobodne w tym roku spanie na słońcu - bez czapki! I leżenie na tarasie. Gucio bardzo się bał, ze pogryzą ją mrówki...Próbowałam mu wytłumaczyć, że lepiej tak leżeć i być pogryzionym niż nie leżeć, hahaha.
2 komentarze:
malutkie... taa... no to ciekawe, jakie masz te większe? malutka wysepka polinezyjska??
Marzenia się spełniają :)
Prześlij komentarz