
Pół roku z Danką to cudowne pół roku. Pół roku rozbijające moje lęki, obawy i stereotypy w mojej głowie - że będę bardziej zmęczona, że mniej czasu na wszystko, że będę żałowała, że nie pracuję itd... jestem przedziwnie spokojna, że jestem w domu, pracy mi chwilowo nie brakuje, czas mam, dzieci zadowolone i dopieszczone, widzę świat poza domem - bywam na wystawach, chodzę na paznokcie, hahah, zmęczenie w normie. Przez te pół roku codziennie zachwyca mnie ten nowy człowiek w domu. Zachwyca do całkowitego roztopienia. Uwielbiam też patrzeć na delikatność i wzruszenia Gucia (twardego chłopaka, hahaah) wobec Danki. Nieustająco zadziwia mnie jak jest się innym rodzicem/rodzeństwem wobec każdego z dzieci ...
Półroczna Danka jest rozgadana, pogodna, czasem męczona przez zęby - wyszedł właśnie drugi, przekręca się z boku na bok i lubi obgryzać WSZYSTKO. Też swoje stopy. Na ludzi reaguje najczęściej uśmiechem, choć zdarza jej się niepokoić i szukać u mnie pocieszenia wobec Nowych. Jest cierpliwa, ale jeśli na czymś jej zależy, potrafi krzyczeć naprawdę głośno. Zasypia sama, a budzi się najczęściej z uśmiechem. Uwielbia swoje rodzeństwo. Nie spieszy się do siadania. Lubi jeść - chętnie próbuje wszystkiego. Nie cierpi ubierania - płacze wtedy i stęka. Spacery toleruje, haha. W kąpieli się rozaniela. I jest najlepszym wabikiem, żeby kąpali się Gucio i Hela, hahaha. Cóż, jednym słowem, Danusia.