2 dni z fleksi-wegańską wizytą;)
(Cudowny razowy makowiec! i mazurek z sojowych krówek! mmmm)
Pierwszego dnia spacer na 5 kilometrów - a młodzi nawet nie jęknęli!
Po co Lenie był ten kamień, nie wiem. Chyba w prezencie dla Gucia. Niosła go długo...
Tak się zagadali, że nie zauważyli, że idą i idą, i idą, hahaha. Zresztą szli przez Dolinę Śmierci i byli jak Indiana Jones!
Lena korzystała tez z alternatywnych środków transportu:)
Na koniec oczywiście padli, a do tego udało im się wyjęczeć pozwolenie na Scooby Doo, czyli pełnia szczęścia:)
2 komentarze:
mm, to lubie :)
gdy na spacerze jedynym gadzetem jest znaleziony patyk lub kamien :)
ja tez!
Prześlij komentarz