2010-01-05
Helenka zaczyna chodzić.
Helcia bardzo się usamodzielnia... sama już wchodzi na konika, a potem sama z niego ... spada... Pomoc rodziców jeszcze się czasem przydaje.
Ale najważniejsze, że ćwiczy stanie - wstaje sama z kucek, bez podpierania i próbuje robić kroki - udają jej się 2 czy 3 i klap na pupę. Jest z siebie bardzo zadowolona i widać, że ma to dobrze przemyślane. Fajnie patrzeć na naturalność i ostrożność z jaką to robi. Stopniowo, krok po kroku, bez przyspieszania i bez wywrotek. We własnym tempie.
Wspinaczki na parapet to nic...wspina się na wszystko...i to już gorzej, bo czasem na prawdę boję się, że zleci. Na szczęście opanowała schodzenie pupą w dół.
To jest właśnie kucanie, czyli gotowość do wstawania:) Akurat wymazana dżemem daktylowym:)
PS. Ach. Tak. Dokładnie tak. Grzywkę podpatrzyliśmy u Toli. I papugujemy, bo nam się i Tola i grzywka straaasznie podobają:) A jak dopadniemy fryzjera to może nawet będzie równa. Kiedyś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
o, jak nam miło :)
a chodzenia gratulujemy! nie ma, jak zyskać trochę niezależności :)
p.s.
na tym zdjęciu w kucki cały Gucio...
Fajowe :) Maly slodziak! Pewnapani
właśnie! chodzenie to nic - każdy kiedyś zaczyna chodzić. ale ta grzywka! no no...
no dokładnie! nie mogłam się skupić na jej chodzeniu przez jej-tolową grzywkę ;D
Prześlij komentarz