
Guciowi trudno jeszcze założyć samemu buty. A bardzo marzył o kaloszach. Ja mu odmówiłam (bo gorąco), więc zdesperowany ustawił je sobie starannie koło kaloryfera, przytrzymał się i z dumą pokazał, że mu się jednak udało!
Następnie kopnął w drzwi i wykrzykną: "Ja kopię! Czasem boli, czasem nie".
Uśmialiśmy się z Marcinem niesamowicie, a Gucio tym czasem pobiegł do pokoju, chwycił pilota do wieży i krzycząc "CBBB" ...włączył CD.
Powtórzył tę sztukę 3 razy, więc chyba na prawdę to potrafi....
Rośnie nasz chłopiec.
PS. A propos alarmu: odpoczywam (na ile potrafię i mogę) i jest zdecydowanie lepiej. Tak jak mocna była cezura między I i II trymestrem (w pierwszym chciałam tylko spać i wymiotować, a w drugim czułam, że mogę góry przenosić), tak teraz okazało się, że z hukiem wkroczyłam w trymestr III, w którym to mam leżeć albo siedzieć i nic nie robić, bo od razu mi źle. Ale siedzieć też trudno.
No, ale dotarło do mnie z wielką mocą, że jestem w ciąży:)
2 komentarze:
Kasienko, nie moge sie doczekac kiedy zobacze dzieciatko :) Wierze, ze kolejne etapy beda bez alarmow!
Ech... z Wami to się nie można nudzić.
:)
Prześlij komentarz