2008-02-06

D celu.


Czytaliśmy dziś o listonoszu Pacie, który zajął drugie miejsce w wyścigu. Dziwne, bo za I dawali puchar (phi) a za II - CIASTO! Wiadomo co lepsze. No i Gucio stwierdził: "ja! ja!" : zapragnął ciasta. Na moje "nie ma" dał popis prawdziwego dwulatkowego chcenia - płakał, wił się, krzyczał. I w końcu wynegocjował....
Hmmm, nawet chciałam mu coś upiec, ale na szczęście zawołał "baba, baba" (genialne dziecko!) i poszliśmy na dół. Babcia, jak na prawdziwą babcię przystało , ciasto miała.
I tu widać już Gucia szczęśliwego.

A cała ta historia po to, żeby zaznaczyć, że nasz mały synek ostatnio lubuje się w minkach pt: "zobacz mamo jaki jestem słodki i daj mi to czego chce", albo "będę krzyczeć bardzo głośno aż się uda", albo "od takich łez na pewno zmiękną im serca, dodam jeszcze bródkę w podkówkę..." - i zerka na nas co jakiś czas, bystrym okiem, czy efekt już osiągnięty, czy teatr ma trwać. Jeśli nie zwracamy na niego uwagi, bardzo często wzrusza ramionami i zajmuje się czymś innym....

Brak komentarzy: